Umieralność szczeniąt

Moderatorzy: BACHMATsforanemroda, eliza

bea100

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: bea100 »

miszakai pisze:Jasne...A dlaczego kiedyś tylko pierwszych...6 :zdziw_4: szczeniąt dostawało metryczki?
Zawsze budziło to moje zdziwienie- u mnie na ten przykład najpiękniejsze i najdoskonalsze maluchy rodziły się w środku a nawet bliżej końca (lub wogóle jako ostatnie). Inna sprawa, że u ogarów nieliczne mioty (porównując do innych ras).
Teraz to hasło "siódmy z miotu" gdzieś jeszcze pokutuje- jest to koronny argument=odpowiedź na pytanie o brak metryk/rodowodów u rozmnażaczy psów "rasowych" ( nikt się nie przyzna do zaniedbania czy tego, że suka/pies nie przeszedł/by przeglądów lub na wystawie byłby NDO itd)- zawsze u rozmnażacza szczenię/pies jest bez papierów "bo ostatni z miotu" :tia:
Awatar użytkownika
nulka
Posty: 3438
Rejestracja: środa 29 kwie 2009, 22:10

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: nulka »

Na przeżycie szczeniąt jak i umieralność wpływa baaardzo wiele czynników zewnętrznych np.pokolenie,,przebyte choróbska(mogą być utajone),pokarm,czynniki środowiskowe od promieniowania kosmicznego po zwykłe urazy w czasie ciąży,toksyny i te w powietrzu i te wytwarzane przez drobnoustroje,różne chemiczne ogólnie cały wpływ środowiska zewnętrznego i to środowisko wewnętrzne a więc zaczynając od prawidłowej budowy i funkcji wszystkich układów,gospodarka hormonalna po prawidłową budowę komórek płciowych ,wystarczy ,że w 9 przypadkach jest wszystko w porządku a ten 10 plemnik jest wadliwy a jednak nastąpi zapłodnienie i taki płód rodzi się martwy,albo jest wszystko okej i w czasie podziału zapłodnionego jaja zajdzie maleńka niewidoczna zmianka mutacyjna( może np. pod wpływem czynników zewnętrznych lub wewnętrznych),i powstanie nie to białko i rodzi się maluszek i żyje krótko...,bo wada wrodzona np.niedostateczny rozwój płuc ,bo powinien np.oddychać jakiś czas w inkubatorku ,w każdym układzie mogą być zmiany- nerwowym,krązeniowym często są wady serca,nie ta budowa nerek,układ immunologiczny np. sam organizm może produkować przeciwciała przeciwko swoim komórkom i wiele wiele innych te co znamy i te ,które się pojawią ,których jeszcze nie znamy i jak cudowna jest Matka Natura suka sama czuje ,że to szczenię nie przeżyje i go odsuwa i jak cudowna jest ,że tyle zdrowych ogórków już się urodziło w tym roku :brawo_1:
bea100

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: bea100 »

Ania W pisze: Bea- ja się raczej spotkałam z tym, że się mówi ale "między nami" i w wąskim gronie. Ja mimo, że hodowcą nie jestem wiem o kilku miotach ...oficjalnie się tego nie mówi i nie podaje tych danych.Tzn. ja rozumiem, że to trudny temat, że ludzie zastanawiają się czy mogli coś zrobić, czy coś przeoczyli, że może boją się, że ktoś to odbierze jako zaniedbanie z ich strony - proszona o dyskrecję jej dochowuję....
Tylko myślę, że dla tych którzy dopiero przymierzają się do hodowli warto mówić o tym otwarcie (jeżeli ktoś nawet nie chce mówić o swojej hodowli konkretnie to niech powie o "przypadku").
...Teraz wiem mniej więcej czego się spodziewać...
Wiedzieć trzeba dlatego o tym piszę, ale też co innego samemu przeżyć. Jesli się wyprowadzi jeden miot (zazwyczaj nieliczny) czy dwa i szczęśliwie- to też się nie zrozumie.
To koszmarne chwile. Trudno o nich niektórym mówić. Tym bardziej jak staczamy walkę o życie szczeniąt.
Zazwyczaj ją przegrywamy. Tylko czasem się udaje. Nie wiele można uczynić. Za maleńkie na podanie kroplówek, za maleńkie właściwie na wszystko :( . Ukrywać? Robi to wg mnie tylko ten, co rzeczywiście ma sobie coś do zarzucenia. Lub po prostu często nie chce o tym mówić. Odrzucamy śmierć i nie chcemy o niej mówić. Lepiej nie wspominać i nie myśleć. A przecież smierć to część życia. We wszystkich i najlepszych hodowlach ( z wielu powodów) małe odchodzą. Często już rodzą się martwe. Lub tak jak to jest teraz u mnie odchodzą w pierwszych godzinach czy dniach- odchodzą bo tak. Jak się z tym pogodzić? Suki są czasem wożone na cesarki, ile się pod tym zdaniem kryje dramatów. Jesteśmy właściwie bezradni. Tak jest ten świat skonstruowany. Trudno pojąć znaczenie słów :selekcja naturalna.
Jak się myśli :szczenię ogara to się widzi pieska jakiego się odbiera od hodowcy (ok 8 kilo) a my mówimy tu o kruchych 250, 300 czy 400 gramach (w pierwszej dobie po urodzeniu ta waga jeszcze spada). Nie-hodowcy muszą mieć tego świadomość.
To jest ta ciemna strona bycia hodowcą i warto by wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. W urodzonych ogarzych miotach jest napisane np że dnia tego i tego w takiej to a takiej hodowli urodziło się tyle a tyle tzn wydanych zostało tyle a tyle metryczek...a ile było faktycznie? Ile troski? Ile tam było walki? Ile łez? Tego tam nie znajdziemy ale to było, jest i będzie...Patrzę na spis miotów i ja to wiem i mam wiele szacunku do hodowców co byli przed nami. A ci co będą, muszą mieć tego świadomość :!:
Kiedyś stara hodowczyni innej rasy mi powiedziała- urodziło się pięć? nie ciesz się, nie angażuj uczuciowo. Będziesz się cieszyła jak wszystkie przeżyją pierwszy tydzień czy dwa życia...
(łatwo powiedzieć "nie kochaj" :( )
Awatar użytkownika
ogończyk
Posty: 1132
Rejestracja: sobota 18 paź 2008, 22:34
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Łopuchowa/Kosztowa
Kontakt:

Re: POŻEGNANIA

Post autor: ogończyk »

miszakai pisze: Czy szczeniaczki nowo narodzone oprócz masowania przy narodzinach się np. reanimuje w razie jakiejś nagłej zapaści itp. Czy zdarza się to często przy zadbanych miotach gdzie pilnuje się suki i szczeniąt?
Zgadzam się z diamantiną, że trzeba za słabe szczeniaki zostawić na pastwę losu. NUTKA miała w miocie 10 szczeniąt. 5 urodziło się bardzo szybko. Na tyle szybko, że na wypchnięcie 6 do końca suka nie miała już siły. Przy pomocy masażu przywróciłem pracę serduszka. Potem dwa tygodnie karmienia co 3 godziny. Szczenię nie rosło, miało problemy z utrzymaniem równowagi, przykurcz tylnych łapek. Kiedy zdecydowałem się wreszcie umówić z wetem na uśpienie zdechło mi na ręku. Reasumując. Straciliśmy mnóstwo czasu i siły, przedłużając agonię zwierzątka które nie miało prawa żyć. Następne w miocie były silne i zdrowe. Pozdrawiam.
"...Czasem, psy dojadają po nas. Czasami my po psach...."
Awatar użytkownika
weszynoska
Posty: 4959
Rejestracja: czwartek 16 paź 2008, 13:21
Gadu-Gadu: 9111199
Lokalizacja: Leśniówka/Podkarpacie
Kontakt:

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: weszynoska »

Po wielu latach hodowli...i wielu urodzonych szczeniąt również doszłam do wniosku, że nie rokujące szczenięta należało by uśpić ......

Reanimacja pourodzeniowa to co innego.....jesli szczeniątko urodzi się zalane, przyduszone itp...to po prawidłowej pomocy bardzo szybko dochodzi do siebie i nicZym nie rózni się od lepiej urodzonego rodzeństwa....

Szczenię z jakąś ukryta wadą...mimo prawidłowego postepowania niestety marnie rosnie...ma słabe lub za duże napięcie mięsniowe...słabo ssie, ogólnie odstaje...a jak zaczyna sie wychładzać mimo wszelkiej pomocy....nie ma dla niego ratunku....

jestem za tym, aby usuwać z miotu szczenięta z widocznymi wadami ( rozszczepy, wady konczyn, itp) ogromnie to smutne...ale czasami bardzo konieczne

Znam przypadek ogara, który urodził się bez jednej nóżki....przedniej...

Hodowca nie zdecydował sie na uspienie.... :niewka:

Dawno temu prztrafił mi się szczeniaczek ze skróconym kregosłupem.....zauwazyłam dopiero jak w wieku 3 tygodni nie umiał podnieść nózki do góry...źle chodził itp....

zdecydowałam sie na umieszczenie go u kolezanki...róśł pieknie....i wada coraz mniej była widoczna...

Niestety w wieku 8 miesięcy....musiałąm go uspić.... :placzek: kompletny paraliż...ból nie do zlokalizowania...brak reakcji na leki......
http://weszynoska.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Obrazek
Awatar użytkownika
AniaRe
Posty: 271
Rejestracja: poniedziałek 01 gru 2008, 08:33
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Łubno
Kontakt:

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: AniaRe »

ja w bardzo licznym (14) miocie reanimowałam 4 szczeniaki przy porodzie.
Rosły, rozwijały siędo 4 tygodnia-kiedy zaczęły się pojawiać pewne niepokojące symptomy.

W wieku 9-10 tygodni te 4 szczeniaki odeszły.. Problemy neurologiczne.

Ja już nie bede na siłę ratowała słabych szczeniąt.
Ale wiem, że inni- dużo bardziej ode mnie doświadczenie hodowcy mają inne -dobre-doświadczenia.
bea100

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: bea100 »

weszynoska pisze:Po wielu latach hodowli...i wielu urodzonych szczeniąt również doszłam do wniosku, że nie rokujące szczenięta należało by uśpić ......
Bycie hodowcą to dopiero uczy pokory.
Awatar użytkownika
ketrin
Posty: 1985
Rejestracja: czwartek 16 paź 2008, 20:36
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Łódź

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: ketrin »

bea100 pisze:
weszynoska pisze:Po wielu latach hodowli...i wielu urodzonych szczeniąt również doszłam do wniosku, że nie rokujące szczenięta należało by uśpić ......
Bycie hodowcą to dopiero uczy pokory.
za serce... za opieke i włożony trud.... oraz za to że jesteście...
H o d o w c y - Dziękujemy :!: :!: :!: :!:
:szacun_1:
Awatar użytkownika
REDAIK
Posty: 1090
Rejestracja: sobota 18 paź 2008, 23:16

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: REDAIK »

Sama miałam dopiero jeden miot, fakt że dosyć liczny (10 sztuk) i ominęły mnie problemy ze szczeniakami. Wszystkie były zdrowe, bez rozszczepów, mimo że ostatni urodził się po dłuższej przerwie i był totalną niespodzianką. Starałam się jednak przynajmniej teoretycznie dużo dowiedzieć o samym porodzie, obejrzałam nawet w tym celu film. Jednak w rzeczywistości podczas porodu działałam instynktownie. Kiedy przyjechał weterynarz to nie potrafiłam powiedzieć, czy Reda odgryzła pępowinę czy ja ją oderwałam.
Trudno też do tych maluchów się nie przywiązywać, kiedy człowiek zajmuje się nimi jak własnymi dopiero co urodzonym dziećmi, waży codziennie, ewentualnie dokarmia, a suka z cała ufnością pozwala na to wszytko. Rozsądek jednak nakazuje nie przywiązywać się, bo nigdy nie wiadomo, ale serce nie sługa.
Podczas karmienia tego miotu Reda miała problem z sutkami, co skończył się amputacją dwóch sutków i mimo tego, że całe moje życie po narodzinach szczeniąt był podporządkowane psom to i tak w jakiś sposób czułam się winna. Może wraz z liczbą odchowanych miotów rośnie odporność, ale nie sądzę.
W moich wyobrażeniach i sądzę, że w wyobrażeniach wielu chętnych na posiadanie szczeniaczków odchowanie jawi się jako okres sielankowy, ale to guzik prawda. To okres kupy problemów, momentami z przewagą kupy dosłownie. 2 miesiące wykreślone z życia, ale ile satysfakcji, kiedy maluchy biegną do ciebie jak dzieci, kiedy ufnie zasypiają na rękach, kiedy pachną mlekiem i sobą. Od razu po odchowaniu miotu czułam się trochę szczęśliwa, nareszcie wolność, ale też pamiętam, że im bardzie i wcześniej nowi właściciele chcieli odebrać Majora, to ja mniej chciałam go oddać. (poszedł do nowego domu jako pierwszy)
A teraz zamiast cieszyć się wolnością: własne łóżko zamiast podłogi, dłuższy sen, czysto w domu ja głupia znowu myślę jak to fajnie byłoby mieć szczeniaki. Z tym że teraz mam świadomość tego co mnie czeka.
Hodowców należy darzyć szacunkiem, bo w obce ręce oddają własne dzieci, wychowane praktycznie na własnej piersi i nic nie ukoi straty szczeniąt czy suk w połogu, nigdy nie wiadomo co zdarzy się podczas kolejnego miotu.
http://www.ogarzygon.pl" onclick="window.open(this.href);return false;
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Awatar użytkownika
hania
Posty: 6979
Rejestracja: czwartek 06 lis 2008, 07:23
Gadu-Gadu: 4788548

Re: Umieralność szczeniąt

Post autor: hania »

To wszystko jest bardzo trudne.
Bo tak naprawdę reanimując szczeniaka przy porodzie nigdy nie wiemy dlaczego wymaga reanimacji - czy dlatego, że ma wadę, czy dlatego, że po prostu się zachłysnął, czy osłabł w drogach rodnych suki, bo za długo się rodził.
I z reanimacji nigdy nie rezygnuję - zdecydowana większość szczeniąt, które reanimowałam żyje i jest z nimi wszystko ok.
Miałabym bardzo poważne wątpliwosci w przypadku gdy suka odrzucałaaby szczenię. Ale jeszcze nie miałam takiego przypadku.
Uważam, że zdecydowanie należy usypiać szczenięta z rozszczepami - czy kręgosłupa, czy podniebienia.
Szczeniaka bez łapy pewnie bym nie uśpiła- znam kilka psów, które bez łapy zupełnie nieźle sobie radzą.

Dla mnie najtrudniejsza była śmierć Iskry - miała złamany ogonek (co było widoczne przy porodzie) i achalazję przełyku (o wyszło później). Była mniejsza od sióstr, ale rozwijała się normalnie - do trzeciego tygodnia życia.
ODPOWIEDZ