Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
- martaimicho
- Posty: 323
- Rejestracja: wtorek 24 sie 2010, 07:47
- Gadu-Gadu: 0
- Lokalizacja: Olsztyn
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
współczuję tego gula w żołądku i w ogóle całej niefajnej sytuacji..
trzym się zacna Kobieto
trzym się zacna Kobieto
- Aszemi
- Posty: 6177
- Rejestracja: środa 15 paź 2008, 20:55
- Gadu-Gadu: 4921992
- Lokalizacja: Szczecin
- Kontakt:
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
Może znów się nie stawi- chociaz lepiej jakbyś miała już to za sobą trzymam kciuki
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
Świetnie cię rozumiem.EiMI pisze:Jadę dziś na drugą konfrontację... i od wczoraj trzęsą mi się ręce. Chyba wolałabym gościa nie oglądać.
Jak zawsze była u nas licytacja, kto idzie z psami, tak po tej akcji przez miesiąc z nimi nie wychodziłam... Maciek chodził na spacery.
Niedobrze mi...
Ja kiedyś "wkopałam " się w świadkowanie w sprawie schroniska (finalnie uległo likwidacji ). Trochę pomagałam, jeździłam z darami, robiłam zbiórki...ale zaczęły wyłazić różne dziwne rzeczy a przede wszystkim porażała totalna ignoracja jeżeli chodzi o traktowanie zwierząt.
W każdym razie z W-wy do Węgrowa (ok 80 km) jeździłam 5 razy! 1- zeznania na policji, 2- "zaproszenie" do sądu. Pojechałam z koleżanką. Grzecznie odsiedziałyśmy na korytarzu 6 godzin, by o 16 dowiedzieć się, że praca sądu się skończyła, oskarżona zmęczona i oni nam dziękują - możemy wracać do domku, 3. - Zeznałam co miałam zeznać! Miłe to nie było (okropny obrońca), a i od sprawy minęły jakieś 2 lata ale na szczeście miałam notatki i fotki , 4- szok! Ponowane wezwanie. Tym razem wakacje, które spędzałam sobie częściowo w Łodzi. Pokonałam trasę Łódź-W-wa- Węgrów tylko po to, żeby dowiedzieć się, że sprawa odwołana.Sprawa była w poniedziałek a oni mi do domu podobno wysłali informację w czwartek , 5- kolejna przejażdżka....Tym razem weszłam na salę, odczytano moje zeznania z policji. Potwierdzam? potwierdziłam...potem zeznania w sądzie-również potwierdziłam. Dziękuję. Do widzenia.....
Za każdym razem robiłam spokojnie pod 200 km (bo dodatkowo mam całą W-wę do przejechania)lub więcej, zwrotu za przejazd dodstawałam 12.50, bo tyle kosztuje bilet PKS. Pewnie , mogłam jeździć PKSem.
W pracy przedstawiałam kolejne wezwania do sądu...
Stres już nawet pomijam ( jak byłam z koleżanka to oczywiście było nieco raźniej )
Podsumownie - na pewno nie będę się już rwała do świadkowania....chociaż z drugiej strony mam wewnętrzne poczucie, że nie ma też co popuszczać
Wszystko ciągnęło się spokojnie ze dwa lata jak nie dłużej.
Ale z pozytywów - były też bardzo ciekawe pogaduszki pod salą sądową, bo jak okazało się sprawa rozwojowa i miała jeszcze kilka wątków pobocznych Mała społeczność - wszyscy o sobie wszystko wiedzą i mało to - chętnie opowiadają. W kązdym razie na korytarzu, bo na sali sądowej już mniej Momentami było nawet zabawnie
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
Momentami... Ja pół życia spędzam w sądzie to wiem jak to wygląda... Ale stanąć oko w oko z takim człowiekiem...
Jak załatwiam sprawy dzieciaków, to w 99 procentach przypadków wiem co będzie, jak będzie z czym mogą wyskoczyć np. rodzice biologiczni. A tu - nic nie wiem, nie znam człowieka, nie wiem co się wydarzy... a ja tak nie lubię.
Ok. Zaraz przyjedzie ciocia do dzieci i jadę....
Chyba mam objawy syndromu sztokholmskiego.
Jak załatwiam sprawy dzieciaków, to w 99 procentach przypadków wiem co będzie, jak będzie z czym mogą wyskoczyć np. rodzice biologiczni. A tu - nic nie wiem, nie znam człowieka, nie wiem co się wydarzy... a ja tak nie lubię.
Ok. Zaraz przyjedzie ciocia do dzieci i jadę....
Chyba mam objawy syndromu sztokholmskiego.
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
Trzymaj się!
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
Wróciłam i jestem taka sobie lekko zniesmaczona.
Pan kierowca się pojawił, pamięta mnie, pamięta, że spotkaliśmy się na drodze i że grzecznie poprosił mnie słowami: "Wielmożna pani będzie uprzejma zejść z drogi, bo chciałbym przejechać" po czym wyminął mnie i pojechał...
Świadków tam żadnych nie było. "Świadków ja też mogę sobie nająć!" - twierdzi Pan kierowca.
Pan kierowca w obecności trojga funkcjonariuszy przyznał, że zrobił w Serbach rozpoznanie, kim ja jestem, ale w protokole się to nie znalazło... i takie tam...
Czekamy teraz na decyzję, komu uwierzy prokurator... mi i świadkom, czy Panu kierowcy...
Facet kłamał w żywe oczy. Konfrontacja dała tyle, że każde z nas mówi coś innego i zdania nie zmieni.
Acha, Pan nie chciał podpisać protokołu, bo mu tam policjanci na pewno coś dopiszą....
Aaaa, i jeszcze jedno.: minęły mi objawu syndromu sztokholmskiego. Nie mam już litości dla złoczyńców.
Pan kierowca się pojawił, pamięta mnie, pamięta, że spotkaliśmy się na drodze i że grzecznie poprosił mnie słowami: "Wielmożna pani będzie uprzejma zejść z drogi, bo chciałbym przejechać" po czym wyminął mnie i pojechał...
Świadków tam żadnych nie było. "Świadków ja też mogę sobie nająć!" - twierdzi Pan kierowca.
Pan kierowca w obecności trojga funkcjonariuszy przyznał, że zrobił w Serbach rozpoznanie, kim ja jestem, ale w protokole się to nie znalazło... i takie tam...
Czekamy teraz na decyzję, komu uwierzy prokurator... mi i świadkom, czy Panu kierowcy...
Facet kłamał w żywe oczy. Konfrontacja dała tyle, że każde z nas mówi coś innego i zdania nie zmieni.
Acha, Pan nie chciał podpisać protokołu, bo mu tam policjanci na pewno coś dopiszą....
Aaaa, i jeszcze jedno.: minęły mi objawu syndromu sztokholmskiego. Nie mam już litości dla złoczyńców.
Ostatnio zmieniony piątek 18 lis 2011, 17:33 przez EiMI, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
A Ty zrobiłaś rozpoznanie, co to za dżentelman? Może jest znany ze swoich manier, np. policji, sąsiadom? To ktoś miejscowy?
Byleby w sercu ciągle maj!
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
To nie jest miejscowy, chyba jest z Głogowa. Miejscowy by mi nie ubliżał.
Ja nawet nie wiedziałam jak się facet nazywa, bo nikt mi nie powiedział. Jemu chyba też nie, albo nie zapamiętał dobrze, bo jak w trakcie przesłuchania policjant wymienił moje nazwisko, to facet ostentacyjnie wyjął karteczkę, długopis i zaczął zapisywać. Zawahał się przy moim dziwacznym imieniu, więc mu je powtórzyłam i zapytałam czy adres też mu podać... na co facet stwierdził, że nie trzeba... że on już zrobił rozpoznanie kim ja jestem...
Ja nawet nie wiedziałam jak się facet nazywa, bo nikt mi nie powiedział. Jemu chyba też nie, albo nie zapamiętał dobrze, bo jak w trakcie przesłuchania policjant wymienił moje nazwisko, to facet ostentacyjnie wyjął karteczkę, długopis i zaczął zapisywać. Zawahał się przy moim dziwacznym imieniu, więc mu je powtórzyłam i zapytałam czy adres też mu podać... na co facet stwierdził, że nie trzeba... że on już zrobił rozpoznanie kim ja jestem...
Re: Pol(skie)ne drogi i nierychliwość policji
Ale teraz już wiesz jak się nazywa? może to miejscowy (głogowski) notabl, pewny siebie i arogancki... Po prostu nie mogę znieść myśli, że mogłoby mu ujść płazem
Byleby w sercu ciągle maj!