Pomoc dla PSOTY

Awatar użytkownika
nulka
Posty: 3438
Rejestracja: środa 29 kwie 2009, 22:10

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: nulka »

Życzymy ,żeby wyniki swoje a życie swoje wbrew wszystkiemu jak to tu ktoś mówił natura wie co robi :silacz:
Awatar użytkownika
SARABANDA
Posty: 3910
Rejestracja: niedziela 27 mar 2011, 20:08

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: SARABANDA »

Zapomnijcie o wynikach i róbcie swoje, leczy się pacjenta nie wyniki :silacz:
"...wcale nie wyprzedziliśmy zwierząt i roślin na drodze ewolucji. Po prostu one poszły w jedną stronę, a my w drugą."
Awatar użytkownika
Ewka
Posty: 3817
Rejestracja: poniedziałek 03 sty 2011, 19:12
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Błonie

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: Ewka »

:prosze_1: Trzymajcie się!
Byleby w sercu ciągle maj!
Awatar użytkownika
Ania W
Sołtys Wsi Ogarkowo
Posty: 11868
Rejestracja: środa 15 paź 2008, 22:03
Gadu-Gadu: 0
Kontakt:

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: Ania W »

SARABANDA pisze:Zapomnijcie o wynikach i róbcie swoje, leczy się pacjenta nie wyniki :silacz:
Sarabanda dobrze pisze - jeżeli jest poprawa to jest się czego trzymać !
A my będziemy nadal trzymali kciuki !
Awatar użytkownika
kasiawro
Sołtys Wsi Ogarkowo
Posty: 13064
Rejestracja: środa 15 paź 2008, 08:09
Gadu-Gadu: 13373652
Lokalizacja: Niemcza /Dolny Śląsk

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: kasiawro »

Co u Psoty, już ćwiczycie na bieżni?
Dawajcie znać, bo my cały czas myślimy o Was :)
Awatar użytkownika
ergo5218
Posty: 179
Rejestracja: wtorek 06 sty 2015, 09:41
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Toruń

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: ergo5218 »

Dawajcie znać, bo my cały czas myślimy o Was :)[/quote]
Tak jest!
Awatar użytkownika
Ania W
Sołtys Wsi Ogarkowo
Posty: 11868
Rejestracja: środa 15 paź 2008, 22:03
Gadu-Gadu: 0
Kontakt:

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: Ania W »

Psota regularnie ćwiczy pod okiem rehabilitanta i idzie jej bardzo dobrze. Nie wiem jak z bieżnią ale na basen uczęszcza :) Ania teraz wzięła urlop więc na pewno Psota dostanie kolejne mocne wsparcie w swoim dochodzeniu do sprawności :)
A małe sukcesy już są na koncie bo ostatnio ptaszki ćwierkał,y że już ma za sobą pierwszą dłuższą prostą, którą przeszła samodzielnie :silacz: Na razie w pokoju ale... :cwaniak:
Awatar użytkownika
Ewka
Posty: 3817
Rejestracja: poniedziałek 03 sty 2011, 19:12
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Błonie

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: Ewka »

No i oby tak dalej :prosze_1:
Byleby w sercu ciągle maj!
Awatar użytkownika
nulka
Posty: 3438
Rejestracja: środa 29 kwie 2009, 22:10

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: nulka »

Dzielna psina i jej pani ! :silacz:
Awatar użytkownika
Ania_i_Psota
Posty: 11
Rejestracja: poniedziałek 12 sty 2009, 18:23

Re: Pomoc dla PSOTY

Post autor: Ania_i_Psota »

Niestety, 9 marca musiałam podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu :placzek: Dopiero teraz jestem w stanie cokolwiek napisać.

Dzień wcześniej byłyśmy na wizycie kontrolnej u neurologa, który operował PSOTĘ. W międzyczasie pojawiły się u niej niepokojące objawy: mimo leków ponowne ataki padaczkowe, po których nastąpiło gwałtowne cofnięcie w postępach, znów przestała chodzić, wzmogły się też objawy porażenia krtani do tego stopnia, że każdy łyk powodował zachłystywanie się wodą.

Neurolog w trakcie badania potwierdził m.in. porażenie krtani, porażenie mięśni twarzowych (stąd nie czułą bólu przy przygryzaniu fafli przy każdym posiłku, stąd ranki i wygryziony fragment), ślepotę na oko po przeciwnej stronie wyciętego guza. Zdiagnozował też, niestety, zachłystowe zapalenie płuc (konsekwencja ciągłego zachłystywania), dostała antybiotyk. Jego zdaniem wszystkie objawy wskazywały na wznowę. Zaproponował jeszcze dla pewności za kilka dni rezonans.

Choć miałam oczywiście z tyłu głowy złe histopaty, żyłam nadzieją, że wbrew wszystkiemu chorobę pokonamy. Co drugi dzień byłyśmy na bieżni wodnej. Na początku w postępach szła jak burza, po atakach cofnięcie, ale obie nie poddawałyśmy się. Były dwa kroki do przodu, jeden w tył i na odwrót. Ponieważ wyglądało na to, że sunia się nie poddaje, wspierałam ją. Ta diagnoza to był jednak dla mnie cios.

Następnego dnia stan PSOCI zaczął się gwałtownie pogarszać, dostała duszności, zaczęła oddychać powłokami brzusznymi. Uznałam, że nie ma na co czekać. Wzięłam na ręce moje kochane 28 kg i pojechałam do lecznicy. Tam wetka powiedziała, że to kwesta godzin, kiedy zachłyśnie się na dobre. Nie chciałam, żeby dłużej się męczyła. Od operacji nasza dwumiesięczna walka o życie się zakończyła.

Moja ukochana, śliczna, radosna sunia, z którą przeżyłam 12 lat i która zmieniła moje życie - mój pierwszy i pewnie ostatni psiak - odeszła w ciszy. Mam nadzieję, że jak ludzie - do lepszego świata, gdzie nie czuje już bólu. Pozostanie na zawsze w moich wspomnieniach. Teraz wciąż ogromny ból i... pustka :placzek:
ODPOWIEDZ