Strona 7 z 8

Re: Pomoc dla PSOTY

: środa 25 sty 2017, 20:13
autor: nulka
Życzymy ,żeby wyniki swoje a życie swoje wbrew wszystkiemu jak to tu ktoś mówił natura wie co robi :silacz:

Re: Pomoc dla PSOTY

: środa 25 sty 2017, 23:14
autor: SARABANDA
Zapomnijcie o wynikach i róbcie swoje, leczy się pacjenta nie wyniki :silacz:

Re: Pomoc dla PSOTY

: czwartek 26 sty 2017, 08:58
autor: Ewka
:prosze_1: Trzymajcie się!

Re: Pomoc dla PSOTY

: czwartek 26 sty 2017, 21:10
autor: Ania W
SARABANDA pisze:Zapomnijcie o wynikach i róbcie swoje, leczy się pacjenta nie wyniki :silacz:
Sarabanda dobrze pisze - jeżeli jest poprawa to jest się czego trzymać !
A my będziemy nadal trzymali kciuki !

Re: Pomoc dla PSOTY

: poniedziałek 06 lut 2017, 21:57
autor: kasiawro
Co u Psoty, już ćwiczycie na bieżni?
Dawajcie znać, bo my cały czas myślimy o Was :)

Re: Pomoc dla PSOTY

: wtorek 07 lut 2017, 11:35
autor: ergo5218
Dawajcie znać, bo my cały czas myślimy o Was :)[/quote]
Tak jest!

Re: Pomoc dla PSOTY

: wtorek 07 lut 2017, 18:15
autor: Ania W
Psota regularnie ćwiczy pod okiem rehabilitanta i idzie jej bardzo dobrze. Nie wiem jak z bieżnią ale na basen uczęszcza :) Ania teraz wzięła urlop więc na pewno Psota dostanie kolejne mocne wsparcie w swoim dochodzeniu do sprawności :)
A małe sukcesy już są na koncie bo ostatnio ptaszki ćwierkał,y że już ma za sobą pierwszą dłuższą prostą, którą przeszła samodzielnie :silacz: Na razie w pokoju ale... :cwaniak:

Re: Pomoc dla PSOTY

: czwartek 09 lut 2017, 15:25
autor: Ewka
No i oby tak dalej :prosze_1:

Re: Pomoc dla PSOTY

: czwartek 09 lut 2017, 17:00
autor: nulka
Dzielna psina i jej pani ! :silacz:

Re: Pomoc dla PSOTY

: czwartek 16 mar 2017, 12:01
autor: Ania_i_Psota
Niestety, 9 marca musiałam podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu :placzek: Dopiero teraz jestem w stanie cokolwiek napisać.

Dzień wcześniej byłyśmy na wizycie kontrolnej u neurologa, który operował PSOTĘ. W międzyczasie pojawiły się u niej niepokojące objawy: mimo leków ponowne ataki padaczkowe, po których nastąpiło gwałtowne cofnięcie w postępach, znów przestała chodzić, wzmogły się też objawy porażenia krtani do tego stopnia, że każdy łyk powodował zachłystywanie się wodą.

Neurolog w trakcie badania potwierdził m.in. porażenie krtani, porażenie mięśni twarzowych (stąd nie czułą bólu przy przygryzaniu fafli przy każdym posiłku, stąd ranki i wygryziony fragment), ślepotę na oko po przeciwnej stronie wyciętego guza. Zdiagnozował też, niestety, zachłystowe zapalenie płuc (konsekwencja ciągłego zachłystywania), dostała antybiotyk. Jego zdaniem wszystkie objawy wskazywały na wznowę. Zaproponował jeszcze dla pewności za kilka dni rezonans.

Choć miałam oczywiście z tyłu głowy złe histopaty, żyłam nadzieją, że wbrew wszystkiemu chorobę pokonamy. Co drugi dzień byłyśmy na bieżni wodnej. Na początku w postępach szła jak burza, po atakach cofnięcie, ale obie nie poddawałyśmy się. Były dwa kroki do przodu, jeden w tył i na odwrót. Ponieważ wyglądało na to, że sunia się nie poddaje, wspierałam ją. Ta diagnoza to był jednak dla mnie cios.

Następnego dnia stan PSOCI zaczął się gwałtownie pogarszać, dostała duszności, zaczęła oddychać powłokami brzusznymi. Uznałam, że nie ma na co czekać. Wzięłam na ręce moje kochane 28 kg i pojechałam do lecznicy. Tam wetka powiedziała, że to kwesta godzin, kiedy zachłyśnie się na dobre. Nie chciałam, żeby dłużej się męczyła. Od operacji nasza dwumiesięczna walka o życie się zakończyła.

Moja ukochana, śliczna, radosna sunia, z którą przeżyłam 12 lat i która zmieniła moje życie - mój pierwszy i pewnie ostatni psiak - odeszła w ciszy. Mam nadzieję, że jak ludzie - do lepszego świata, gdzie nie czuje już bólu. Pozostanie na zawsze w moich wspomnieniach. Teraz wciąż ogromny ból i... pustka :placzek: