Myślę, że to dość mocna nadinterpretacja. Znam bardzo wielu myśliwych majacych ogary i zdecydowana większość z nich bardzo dba o psy a psy są szcześliwe. Wiecej nieszczęśliwych, zaniedbanych ogarów spotkałam w miastach, w "idealnych" domach-rodzina + ogródek.bea100 pisze: A co? Lepszy na ogar na łańcuchu przy byle budzie? Kontakt mający z człekiem jak przyjdzie mu rzucić byle ochłap? Spuszczany tylko jak potrzebny na polowanie? Wiecznie głodny bo lepiej poluje? Nawet jak sam rodowodowy to kryty czy kryjący bezpapierowo byle użytkowo? Wiemy, znamy.
Są co prawda myśliwi, gdzie pies ma swój kąt w domu i swoje miejsce w sercu i w rodzinie a i kanapy mu też nie obce. Ale taki ktoś to by nie odezwał się w ten sposób.
I tu też się nie zgodzę. Myśle, że gdybyśmy policzyli procentowo stosunek psów "miejskich"/"miejskich" zarejestrowanych i polujacych/polujacych zarejestrowanych to Ci drudzy wypadli by lepiej. a mam trochę rozeznanie w środowisku.Jest jeszcze coś o czym tu nikt nie napisał. Ogary w polujących rękach są zazwyczaj stracone dla rasy. Nie są wystawiane, nikt nie robi im uprawnień bo nikomu się nie chce, bo po co. Są co prawda wyjątki od tej reguły ale takie jaskółki nie czynią wiosny bo to margines.
[/quote]Rozmawiałam z wieloletnim hodowcą, który już nigdy nie sprzeda ogara żadnemu myśliwemu. Bo mu szkoda tych "straconych" psów z jego hodowli i tyle. Pomijam już marne zazwyczaj warunki w jakie trafiły te psy. I jeszcze to, że były potem rozmnażane bezpapierowo byle użytkowo, jak to między kolesiami myśliwymi, gdzie papiery się zupełnie nie liczą. I to jeszcze dobrze jeśli było to krycie między czymś ogaropodobnym...a nie posokowcem czy chartem...Przykro pisać. Ten hodowca na koniec mi powiedział, że woli oddać szczeniaka nawet za darmo byle do miasta...[/quote]
A ja sprzedam. Zdecydowanie sprzedam. Nie sprzedam komuś kto nie zadba o psa (chociaż to czesto okazuje się dopiero po jakimś czasie). Ale tacy ludzie to nie tylko myśliwi. A nawet często nie myśliwi. I nie uzależniam szcześcia psa z mojej hodowli od kanap - bo może być szczęśliwszy mając tylko materac, ale dobry kontakt z właścicielem, porządne spacery, wspólne zajęcie.
I muszę przyznać, że słowo "koleś" chyba trochę obraża wielu moich znajomych - w tym także paru dbających o rasę hodowców ogarów.