Na wystawie nie udało mi się cyknąć ani jednego zdjęcia. Nie mogłam nigdzie przywiązać Aresa (wszystkie miejsca zajęte), w jednej ręce trzymałam smycz, w drugiej torbę, kurtkę i aparat. Po prostu odpuściłam. Ale za to w piątek i w niedzielę narobiłam ich sporo.
Zaraz po przyjeździe Czata była nieposłuszna i za to trochę oberwało jej się od Jagody. Odreagowywała to chowając się za samochód
Żeby atmosferę trochę rozładować, cały nasz domek (tzn. Jagoda, Małgosia i ja oraz nasze psy Czata, Sarabanda, Sokół) poszliśmy na spacer nad rzekę i do lasu. Psy się rozbiegały w różne strony i Jagoda ciągle musiała się rozglądać, czy jej Czata gdzieś nie poszła w las.
W wodzie pływały kaczki
Sarabanda jak widzi pływające kaczki to wchodzi do wody i zaczyna płynąć. Nie po to, aby je dopaść, ale to taki odruch. Jak nie ma kaczek to nie pływa.
Na brzegu Czata się wkurzała się na Sarabandę, czekała aż dopłynie, żeby ją oszczekać, a Ares miał to wszystko gdzieś i uważał, że woda służy do picia, a nie do pływania
Jak już Czata oszczekała Sarabandę, udałyśmy się w dalszą drogę wzdłuż rzeki, widoki były przepiękne.
Jagoda miała najlepsze kalosze i dlatego mogła sobie pozwolić na takie wejście do wody.
Po Pilicy pływała pontonowa łódka i Sarabanda, nie wiedząc co to takiego, zaczęła ją oszczekiwać z brzegu, ale nie zdecydowała się popłynąć w jej stronę (w końcu to w żaden sposób nie przypomina kaczki)
Nasze psy dużo buszowały w wysokiej trawie, ale kleszczy nie nałapały (chyba).