Nie herpeswiroza, to co?

Awatar użytkownika
Hekate
Posty: 2065
Rejestracja: poniedziałek 27 lut 2012, 21:19
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Nowy Dworek/Lubuskie

Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Hekate »

Jak zwykle chwilę mi to zajęło, ale postaram się odtworzyć zdarzenia sprzed przeszło dwóch tygodni. Chłopaki zostawili mi masę notatek i zapisków, będzie łatwiej.
Z góry przepraszam wrażliwych. Zawsze wychodziłam z założenia, że to imię dopasowuje się do dziecka, a nie odwrotnie. Podobnie postępuję w przypadku szczeniąt. Na każde z nich imię czekało i mam zamiar ich używać, bo tak je zapamiętałam.
Po kolei.
Orla w drugi dzień świąt wyglądała, jakby miała się rozejść w szwach. Nic się jednak nie działo, poza pojedynczymi skurczami przepowiadającymi(właściwie jednym, późnym wieczorem). Do terminu było jeszcze trochę czasu. Kasiawro obstawiała duże szczenięta, ja liczny miot. Po części sprawdziło się jedno i drugie: 12 x średnio 444g (łączna masa szczeniąt 5336g, najmniejsze 393g, największe 480g).
Kolejnego dnia sunia zaczęła puchnąć. Wieczorem miała spuchnięte nawet powieki.
Tak, powinnam od razu reagować. :? Tymczasem sama pakowałam się do szpitala.
Kolejny dzień bez zmian - 30 marca. Poprosiłam męża, aby zainstalował mnie na oddziale i wrócił po sunię. Trzeba było ją skontrolować. Nie zdążył. Prawie jednocześnie wrócili z Abrahamem do domu. Orla od razu zaczęła rodzić.
Pierwsza na świat przyszła Zakusa (14.20). Urodziła się na łóżku Abrahama. Orla zainstalowała się tam, kiedy chłopaki zbierali jej rzeczy do wyjazdu.
Mniej więcej w równych odstępach, pod czujnym okiem syna, przychodziły na świat kolejne. O 22.58 urodził się jedenasty Zachwyt. Orla zajęła się maluchami. Udało się ją wyciągnąć na szybkie siku. Nad ranem, po zjedzeniu i napojeniu kolejne siku. Wróciła i ... zaczęła rodzić. 4.10 pojawiła się Zula (393g). Zbyt późno. Mimo pomocy przeżyła tylko 20 minut.
Kolejny kamyczek do mojego ogródka. Wiedziałam, że suka ma tendencję do licznych miotów. Trzeba było zrobić badanie RTG i wiedzieć, ile jest maluchów. Nie wiem co w tym wypadku było gorsze: promieniowanie, czy bezsensowna strata.
Przez dobę nic się nie działo. Chłopaki czuwali, maluchy jadły, Orla troskliwie je wylizywała. Nad ranem 1kwietnia, ok. 4.00 Złudna (441g) zaczęła popiskiwać. Grzegorz rozmasował brzuszek. Był bolesny. Wypróżniła się, ale nie chciała złapać cyca ani smoczka. Właściwie od wypróżnienia przestała płakać. Odeszła cichutko.
Kolejna doba i sytuacja się powtarza. Tym razem Zeus (441g) i Zachwyt (443g). Lekarz uspokaja. Zachwyt zostaje pod namiotem tlenowym, lepiej wyglądający Zeus dostaje kroplówkę z glukozą, zalecenie utrzymania ciepła i wraca do domu. Nie dojechał. Około 13.00 u lekarza padł ukochany Zachwyt Abrahama. Proszę telefonicznie o pobranie próbek do badania. Abraham roztrzęsiony czuwa kolejną noc. Słabnie Zadora. Grzegorz biegający między pracą, szpitalem i szczeniętami pada na twarz i nie podejmuje się jazdy w nocy na ostry dyżur. Maluchy pod promiennikiem podczerwieni. Reszta wygląda dobrze i zdrowo. Jedzą, brzuchy w porządku.
Zadora odeszła nad ranem, cichutko jak pozostałe. Zmyłka (456g) z wzdętym brzuchem przestaje jeść.
Nie wytrzymują, zgarniają towarzystwo i jadą do kliniki. Pobranie krwi.
Tylko u małej poważna hipoglikemia, hipotermia (całą drogę była ogrzewana) wypływ surowiczy z nozdrzy. Kroplówka, namiot tlenowy. Poprawili poziom cukru, ale nie utrzymali jej przy życiu.
Orla nieznacznie podwyższona temperatura, brak oznak odwodnienia, znaczne ilości pokarmu w gruczole mlekowym, gruczoł bez zmian, mleko bez zmian, macica bez zmian.
W wywiadzie (bardzo szczegółowym) z porodu i postępowania po porodzie nie dopatrzono się uchybień.
Podejrzenie: herpeswiroza.
U sekcjonowanych szczeniąt krwisty wypływ w płucach. Po ponad tygodniu oczekiwania wynik badań serologicznych na herpes ujemny.
Jak nagle się zaczęło, tak nagle się skończyło, chociaż chłopaki mieli jeszcze wiele nieprzespanych nocy.
Zaczęło się gdybanie.
Lekarz przypomniał sobie podobny przypadek. Suka rodziła 25 godzin, bo państwo nie wiedzieli, że tak nie powinno być. Tam odszedł cały miot, ale po wywiadzie szukał gdzie indziej. Zrobił szczegółową morfologię krwi. Diagnoza: kwasica w wyniku niedotlenienia.
Orla nie rodziła aż tak długo. Nie wiadomo jednak, czy miała wystarczająco miejsca dla szczeniąt i własnych płuc (fakt - sapała niemiłosiernie). Niestety, wtedy nikt nie wpadł na to, by pokusić się o bardzo szczegółowe wyniki krwi.
Zalecenia na przyszłość:
-podczas kolejnej ciąży RTG;
-w przypadku licznego miotu poród w klinice, pod kontrolą;
-w razie jakichkolwiek nieprawidłowości cesarka.

Ale nie za szybko. Muszę ochłonąć. :uff:
Awatar użytkownika
weszynoska
Posty: 4959
Rejestracja: czwartek 16 paź 2008, 13:21
Gadu-Gadu: 9111199
Lokalizacja: Leśniówka/Podkarpacie
Kontakt:

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: weszynoska »

Żaden z weterynarzy nie wyjaśnił faktu puchnięcia suki przed porodem??

U nas w tym roku herpes ( ?) zabił 4 z 10 urodzonych szczeniąt....

Klinicznie nie potwierdzone, leczyliśmy dwutorowo....ale objawy były dość podobne....zdrowe, pięknie ssące szczenię nagle przestawało jeść, zaczynało piszczeć, puchnąć....i to było na tyle....gasło w oczach...i nie było ratunku.
Po włączeniu antybiotyku u suki ( na wszelki wypadek ) i wysokiej temperatury w kojcu ( 35-38 stopni) pozostałe szczenięta nie zachorowały.
A działo się to od drugiej do dziewiątej doby życia :(
Sekcji nie robiłam, wybroczyn żadnych nie było.
http://weszynoska.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Obrazek
Awatar użytkownika
Hekate
Posty: 2065
Rejestracja: poniedziałek 27 lut 2012, 21:19
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Nowy Dworek/Lubuskie

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Hekate »

Żaden nie wyjaśnił konkretnie. Podobnie jak u maluchów: prawdopodobne zaburzenia metabolizmu w skutek przeciążenia/niedotlenienia organizmu. W drugiej dobie po porodzie wyglądała dobrze. Orla też dostała osłonowo kurację antybiotykową.
Awatar użytkownika
Psin+co
Posty: 289
Rejestracja: sobota 14 lut 2015, 21:15
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Katowice

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Psin+co »

Szczerze współczuję i utraty szczeniąt i nawału niefajnych zdarzeń w "szpitalnym czasie" niekompletności domowników.
I szczerze dziękuję. Za przestrogę, bo czuję się trochę mądrzejszy, przynajmniej w kwestii "rach-ciach", może zrobimy sobie szczeniaczki...
Miłego,
Witold
Awatar użytkownika
qzia
Posty: 7819
Rejestracja: piątek 07 lis 2008, 09:09
Gadu-Gadu: 9909298
Lokalizacja: Garwolin
Kontakt:

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: qzia »

Ogromne, ogromne wyrazy współczucia. Ginące na naszych oczach maluszki to chyba największy koszmar hodowców amatorów, jakimi w końcu jednak jesteśmy. Dla nas każdy szczeniak jest jak dar Boży, malutkie cudo o które trzeba walczyć. Szczególnie współczuję Abrahamowi bo dla niego to pewnie trauma na wiele lat. Powiem tylko, że z mojego doświadczenia zawodowego, a jestem lekarzem pediatrą z dość sporą wiedzą na temat położnictwa oraz lekarzem rehabilitacji z ponad 20to letnią praktyką pracy z dziećmi niepełnosprawnymi, które można by nazwać "ofiarami" nieudanych porodów, czasami lepiej jak natura sama zadecyduje. Jak dołożymy do tego to co przeżyłam z malutką Atenką, która od pierwszych dni reanimowana, a potem nieustannie leczona, wreszcie umarła w wieku 7 miesięcy to zdecydowanie wolę mały ale silny i zdrowy miot. Dzieci Aronii to mój 7 miot, z czego 6 to były pierworódki. W każdym z tych 6 miotów a wszystkie były liczne, urodziło się po jednym lub 2 martwe maluchy. Jeden z nich był cesarką i tam też 2 trzeba było uśpić z powodu wad. Może to nie jest jakieś imponujące doświadczenie ale zaobserwowałam, że w licznych miotach bywają szczeniaki z wadami. Pewnie statystyka. Do tego gdy poród zaczyna się przedłużać i mamy ponad 2 godziny przerwy pomiędzy maluchami to już włącza mi się czerwona lampka, że coś będzie nie tak. I z reguły tak jest. Albo maluch jest dziwny albo zwyczajnie zbyt wcześnie odklejone łożysko powoduje, że się dusi. Czy podanie oksytocyny pomoże. I tak i nie. Przyspieszy poród ale też przy zaklinowanym szczeniaku może spowodować pęknięcie macicy i stratę suki. Dlatego tez moja wet, znając moje histeryczne podejście do moich psów, nie dała mi oksytocyny.
Wracając do umierających maluchów to nie wiem na co była robiona sekcja ale być może to infekcja wewnątrzmaciczna. Część zachorowała a część nie. Każdy maluszek siedzi w brzuchu w swoim kokonie i nie do każdego doszły bakterie. Po porodzie to się ujawniło. Antybiotyk matki może pomógł reszcie wypijany z mleczkiem. Być może maluszki miały jakieś wady ale to pewnie ujawniłaby sekcja. I tu pojawia się dylemat co robić ze szczeniakiem z niedrożnym przewodem pokarmowym? Nie wiem co weci na to. Czy takie maluchy się operuje? Czy to w ogóle ma sens? Czy się udaje?
Na koniec przytulam mocno. Wiem jak straszne to przeżycie. :cry: :cry:
Awatar użytkownika
qzia
Posty: 7819
Rejestracja: piątek 07 lis 2008, 09:09
Gadu-Gadu: 9909298
Lokalizacja: Garwolin
Kontakt:

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: qzia »

A co do szczepień na herpes to koleżanka ostatnio zauważyła, że od czasu jak szczepi suki to ma po 1-2 szczeniaki u suk, które dawały liczniejsze mioty. Czy ktoś ma podobne obserwacje?
Awatar użytkownika
Hekate
Posty: 2065
Rejestracja: poniedziałek 27 lut 2012, 21:19
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Nowy Dworek/Lubuskie

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Hekate »

Dziękuję za słowa wsparcia (także tym, którzy pomagali mi w trakcie wydarzeń). Nigdy nie czułam się tak bezsilna, jak teraz, gdy mogłam nadzorować tylko telefonicznie całą sytuację. Widok, jaki przedstawiali chłopaki podczas odwiedzin (to też spadło na nich, bo tylko oni są kierowcami), też nie napawał otuchą.
Abraham nie jedno już w życiu widział, ale faktycznie przeżył mocno. Miał pomóc, a czuł się odpowiedzialny. To twardy chłopak. Myślę, że następnym razem też dałby z siebie wszystko. Z pozytywnych przeżyć: Abraham jest przed maturą. Opuścił trzy dni szkoły, przez dwa tygodnie chodził nieprzytomny, a po wyjaśnieniu sytuacji żadnemu z nauczycieli, czy kolegów nawet oko nie drgnęło. Skoro tak solidna firma jak on, przedstawia opiekę nad szczeniętami jako ważny powód nieobecności, to znaczy, że to było ważne i nie ma czego komentować.
Co do wad. Żadne ze szczeniąt nie miało rozszczepu wargi, czy podniebienia. Niedrożność przewodu pokarmowego też raczej odpada. Wypróżniały się wszystkie, poza Zulą, bo nie zdążyła. To było najsmutniejsze: wszystkie podobne wagowo i wyglądające zdrowo. Nie mogę też stwierdzić, że odpadły najmniejsze. Ważąca tylko gram więcej od najdrobniejszej Zuli Zwiewna ma się dobrze i prześcignęła część rodzeństwa.
Zakażenie wewnątrzmacicze :mysl_1:
Awatar użytkownika
aganowaczek
Posty: 4360
Rejestracja: poniedziałek 18 sty 2010, 14:32
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Koziegłówki

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: aganowaczek »

Współczuję bardzo.
Ja moim sukom od razu po porodzie daję " na wszelki wypadek" antybiotyk. Po pierwszym miocie Dusi się nauczyłam. Antybiotyk nie przejdzie do mleka a zabezpieczy sunię i maluchy przed tzw. syndronem toksycznego mleka czy infekcją wewnątrzmaciczną. Czy jakimś innym świństwem. Są zdania podzielone w tym temacie oczywiście, ale ja podaję i antybiotyk i oksytocynę na szybsze oczyszczenie.
Patrzę z mojego punktu widzenia - jeśli kobieta po porodzie dostaje antybiotyk ( ja dostawałam) to i suka powinna. Na wszelki wypadek.
Panu Bogu świeczkę a diabłu OGAREK :-)
Hodowla Ogara Polskiego
"z Sarmackiej Tradycji FCI"
534 992 136

Awatar użytkownika
miszakai
Posty: 4790
Rejestracja: piątek 17 paź 2008, 18:13
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Bory Tucholskie
Kontakt:

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: miszakai »

Ja ze swojej strony dziękuję, że napisałaś o Waszych doświadczeniach...Bardzo współczuję...Co do RTG czasem też chyba można przeoczyć jakieś szczenię, co do porodu w klinice - ja nie wiem ale dla Cygi na pewno byłby to duży stres. Chyba, że od razu cesarka.
Psin+co pisze:I szczerze dziękuję. Za przestrogę, bo czuję się trochę mądrzejszy, przynajmniej w kwestii "rach-ciach", może zrobimy sobie szczeniaczki...
To nie jest rach-ciach...To żmudna praca, masa nerwów, emocji, czasem łez...
qzia pisze:A co do szczepień na herpes to koleżanka ostatnio zauważyła, że od czasu jak szczepi suki to ma po 1-2 szczeniaki u suk, które dawały liczniejsze mioty. Czy ktoś ma podobne obserwacje?
Nie słyszałam o tym i uważam, że trzeba na herpes szczepić. Nie zaryzykowałam. Wolę mniejszy miot. Czytałam o tych co szczepią od lat i nie obserwowali niczego takiego. Może przypadek po prostu? Ale ciekawa jestem czy ktoś jeszcze spotkał się z czymś takim. Ja raczej trafiałam na wpisy na różnych wątkach i forach, że mioty liczne, że ładnie się zagnieżdżają...
Co do antybiotyku po porodzie to ja nie dostałam i chyba jak nie ma wskazań to nie powinno się podawać. Ale kto wie? Są takie, które nie przeszkadzają w laktacji, nie szkodzą małym.
Chyba nie ma po prostu mądrego ani nie ma sposobu przygotować się na wszystkie ewentualności i uniknąć każdego ryzyka. Każda decyzja pociąga za sobą jakieś następstwa a hodowanie to trudna i nie dla każdego rzecz...
Obrazek
Awatar użytkownika
Psin+co
Posty: 289
Rejestracja: sobota 14 lut 2015, 21:15
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Katowice

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Psin+co »

miszakai pisze:
Psin+co pisze:I szczerze dziękuję. Za przestrogę, bo czuję się trochę mądrzejszy, przynajmniej w kwestii "rach-ciach", może zrobimy sobie szczeniaczki...
To nie jest rach-ciach...To żmudna praca, masa nerwów, emocji, czasem łez...
Z masą nerwów, emocji, czasem łez się oczywiście zgadzamy. :piwko:
Ale zamiast żmudnej pracy, antycypując w imieniu Bezy, proszę wstawić radosną jeb...
Czy cuś takiego....

Sorki za OT, poniżej poziomu...... Ale jeżeli zdarzy nam się ten jeden miot, to nie chcę żeby to była żmudna praca, tylko fajna przygoda, oczywiście po dość odpowiedzialnym, przemyślanym wyborze ( jeżeli kiedykolwiek, bo to bardzo wątpliwe :) ).

Tzn. tak serio, to amatorską hodowlę mogę nazwać pracą, odpowiedzialną pracą, ale żmudna mi nie pasuje. Z psem to za dużo radości.... :piwko:
Miłego,
Witold
ODPOWIEDZ