Nie herpeswiroza, to co?

Awatar użytkownika
kasiawro
Sołtys Wsi Ogarkowo
Posty: 13064
Rejestracja: środa 15 paź 2008, 08:09
Gadu-Gadu: 13373652
Lokalizacja: Niemcza /Dolny Śląsk

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: kasiawro »

To już Hekate musi dokładnie Ci napisać, na pewno dni , nie godzin.
Awatar użytkownika
aganowaczek
Posty: 4360
Rejestracja: poniedziałek 18 sty 2010, 14:32
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Koziegłówki

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: aganowaczek »

kasiawro pisze:Możesz rozwinąć lub mi przypomnieć co tam się działo u Dusi?
Tak w skrócie - w pierwszej dobie po porodzie dostała wysokiej gorączki. Prawie traciła przytomność. Zaczęła jej się rozwijać infekcja wewnątrzmaciczna. Weterynarz mnie olał - przestał odbierać ode mnie telefon - i zostałam sama, bez lekarstw. Zaatakowałam wtedy mojego doraźnego "końskiego" lekarza, przyjechał, Dusia dostała antybiotyk i inne lekarstwa i wszystko skończyło się dobrze. Dlatego od tego czasu podaję antybiotyk "na wszelki wypadek". Po porodzie jest bardzo łatwo o zakażenie wewnątrzmaciczne na przykład.
kasiawro pisze:Aga, dlaczego uważasz, że w mleku nie będzie antybiotyku?
Opieram się na ulotce leku i opinii weta.
Panu Bogu świeczkę a diabłu OGAREK :-)
Hodowla Ogara Polskiego
"z Sarmackiej Tradycji FCI"
534 992 136

Awatar użytkownika
Hekate
Posty: 2065
Rejestracja: poniedziałek 27 lut 2012, 21:19
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Nowy Dworek/Lubuskie

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Hekate »

SARABANDA pisze:Ile dni/godzin to trwało?
Kilka godzin od zaprzestania jedzenia przez szczenię. Jednym bardziej dokuczały brzuchy, innym płuca. Wszystkie w konsekwencji całkowicie słabły i gasły (nawet wspomagane kroplówką). Chłopaki po zastanowieniu stwierdzili, że wcześniej następował spadek apetytu.
Jeśli chodzi o czas trwania objawów w miocie: 1-3 kwietnia.
Antybiotyk dostała Orla i wreszcie pomogło. Lekarz celował w herpes.
aganowaczek pisze:
kasiawro pisze:Aga, dlaczego uważasz, że w mleku nie będzie antybiotyku?
Opieram się na ulotce leku i opinii weta.
A tu wet stwierdził, że maluchy powinny dostać w mleku matki, bo tak jest bezpiecznej. :niewka: Poinstruował chłopaków, że jak kolejne przestanie jeść (a co za tym idzie,nie dostanie leku) to natychmiast z powrotem na pobranie krwi od Orlej i odwirowanie surowicy dla małego.
Odwoływał się do praktyki zawodowej. Podobno leczenie bezpośrednie maluchów dawało gorsze efekty.
Tyle, że herpes wyszedł ujemny, a sposób leczenia skuteczny. :zdziw_4:
Awatar użytkownika
Ola i Dunaj
Posty: 2107
Rejestracja: czwartek 27 lis 2008, 11:13
Gadu-Gadu: 9495783
Lokalizacja: Młynki

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Ola i Dunaj »

Bardzo pouczający i ciekawy wątek ! Szkoda tylko, że pisany na podstawie własnych ciężkich doświadczeń :cry:
Pomijając kwestie medyczne - szacun za otwarte pisanie o problemach i podjęcie dyskusji przez hodowców.
Utopista widzi raj,
realista widzi raj plus węża.
Helmut Walters
Awatar użytkownika
weszynoska
Posty: 4959
Rejestracja: czwartek 16 paź 2008, 13:21
Gadu-Gadu: 9111199
Lokalizacja: Leśniówka/Podkarpacie
Kontakt:

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: weszynoska »

Ja na herpesa badań nie robiłam więc do końca nie wiem co było moim maluchom....ale odchodziły w podobny sposób. Najpierw na drugą dobę odeszła sunia...nie zaświeciła mi się lampka ostrzegawcza, bo byłam przekonana, że Luna ją jakoś nadepnęła albo co....łapała dziwnie powietrze, skomlała....a potem ucichła i odeszła pomimo ratowania.
Reszta pięknie rosła, przybierała na wadze, cudne łaciate szczenięta, marzenie moje....kluski takie, i w dwie doby odeszły 3.....
To było na 8 dzień od urodzenia. Spałam z maluchami przez cały miesiąc, obserwowałam i bez przerwy przy nich siedziałam. Luna miała apetyt, zero jakis powikłań, słabości itp....
O świcie 8 doby zauważyłam, że jedna suczka przestała ssać....brzuszek wzdęty, skomli...po południu następne dwa....i wtedy już byłam pewna, że to herpes.
Tych trzech uratować się nie dało....nie ma na to żadnego ratunku , schły w oczach odwadniały się momentalnie, tak jak by wyparowywały.
A od tego momentu włączyłam antybiotyk u Luny, a maluchy w kartony i grzanie....tylko wysoka temperatura niszczy wirusa. To był grudzień, nie sposób nagrzać mieszkania do 40 stopni...więc spały w kartonach na kocykach obok kominka, ukrop....paliłam non stop przez 2 tygodnie. Termometry zawieszone obok maluchów, miski z wodą do nawilżania powietrza, nawadnianie butelką i co dwie godziny do suki na mleczko, 24 h/ dobę...
Nie spałam 2 tygodnie, nie bardzo miał mi kto pomagać, chodziłam jak zombie...wyłam z rozpaczy i patrzyłam na te pozostałe i modliłam się żeby to grzanie pomogło...
Pomogło...ani jedno z pozostałych szczeniąt nie zachorowało, rosły i piękniały z dnia na dzień...

Odetchnęłam dopiero jak skończyły 6 tygodni....
http://weszynoska.blogspot.com" onclick="window.open(this.href);return false;
Obrazek
Awatar użytkownika
Ania W
Sołtys Wsi Ogarkowo
Posty: 11868
Rejestracja: środa 15 paź 2008, 22:03
Gadu-Gadu: 0
Kontakt:

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Ania W »

Hekate pisze: Tyle, że herpes wyszedł ujemny, a sposób leczenia skuteczny. :zdziw_4:
Ale tak naprawdę to nie był jakiś szczególny sposób leczenie herpesa. Tzn. z najważniejszych zabiegów leczniczych związanych z tym wirusem jest utrzymywanie wysokiej temperatury, nie słyszałam o specjalnym leku. Myślę, że w przypadków małych szczeniaków, które poważnie chorują, są osłabione, a jednocześnie mają słabą termoregulację wyższa temperatura otoczenia nie zaszkodzi (oczywiście jeżeli pilnuje się nawadnianie
). To co wydaje się, że zadziałało to antybiotyk....a ten nie działa na wirusa, tylko na bakterie.
Awatar użytkownika
Ewka
Posty: 3817
Rejestracja: poniedziałek 03 sty 2011, 19:12
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Błonie

Re: Nie herpeswiroza, to co?

Post autor: Ewka »

Aniu strasznie mi przykro, że tyle maleństw musieliście pożegnać... Trudno sobie wyobrazić, jak ciężkie chwile za Wami... I słowa uznania za otwartość... Dla wielu to cenne informacje.
Byleby w sercu ciągle maj!
ODPOWIEDZ