Zdrowie i hodowla naszych piesków

Awatar użytkownika
hania
Posty: 6979
Rejestracja: czwartek 06 lis 2008, 07:23
Gadu-Gadu: 4788548

Re: Zdrowie i hodowla naszych piesków

Post autor: hania »

Eni pisze:Rozumiem, że u nas to można się pokusić o myślenie, że organizacje promują czy sterylizują bezdomne zwierzęta, uznając je za mniej ważne niż rasowe czy w prywatnych rękach. Ale tych Zachodnich bym o to nie posądzała. Tam pies czy kot jest poddawany zabiegowi z myślą, że to go przygotowuje na adopcję, że ma być dzięki temu zdrowy i szczęśliwy, a nie tylko nie mnożyć problemu bezdomności. Wiem też, że wielu weterynarzy wcale nie zna się na najnowszych badaniach czy też powiela mity odnośnie zabiegów.
Na zachodzie to nawet pogoda jest lepsza ;). Większość krajów zachodnich rozwiązuje problem bezdomności usypiając bezpańskie psy i dzięki temu te, które zostają mają większe szanse na adopcje i są do tych adopcji lepiej przygotowywane. A niekoniecznie dlatego, że u nas osoby zajmujące się adopcjami myślą tylko o nierozmnażaniu a na zachodzie tylko o szczęściu piesków. U nas nawet nie wszystkie psy w schroniskach są sterylizowane bo realia ekonomiczne są inne przy kilkuset psach w schronisku a inne przy kilkudziesięciu.
Swoją drogą, zastanawia mnie, jak wykonuje się badania na psach w Pl odnośnie powikłań, jak dociera się do grupy badawczej, skoro jest wiele psów, których wet nigdy nie bada albo tylko raz w roku robi zastrzyk na wściekliznę? Czy to nie jest trochę tak, że tylko psy z powikłaniami trafiają do lekarza, a psy nigdy nie sterylizowane chorują bez badań, bez pomocy lub umierają na łańcuchu czy w stodole?
Rozumiem, że do weta chodzą tylko właściciele sterylizowanych zwierzaków? ;)
Wszystkie badania, które widziałam i które dowodziły, żeby jednak na "huuura" nie sterylizować wszystkiego były robione na zachodzie.
Oczywiście, zgadzam się, że zawsze trzeba sprawę przemyśleć, ale jednak uważam, że sterylizacja to nie tylko sposób na bezdomne zwierzęta, ale poza wyjątkowymi sytuacjami i zwierzętami przeznaczonymi do hodowli, warto poddać jej swojego pupila.
Poproszę argumenty "za". Zakładając, że właściciel ogarnia popęd seksualny psa (i zupełnie abstrahując od tego, że niektórym samcom kastracja zupełnie nie przeszkadza w próbach krycia - mam nawet taki egzemplarz w domu), jest odpowiedzialny i radzi sobie w czasie cieczki suki, i nie ma wskazań zdrowotnych do przeprowadzenia zabiegu.
Awatar użytkownika
Ania W
Sołtys Wsi Ogarkowo
Posty: 11868
Rejestracja: środa 15 paź 2008, 22:03
Gadu-Gadu: 0
Kontakt:

Re: Zdrowie i hodowla naszych piesków

Post autor: Ania W »

Eni pisze:Rozumiem, że u nas to można się pokusić o myślenie, że organizacje promują czy sterylizują bezdomne zwierzęta, uznając je za mniej ważne niż rasowe czy w prywatnych rękach. Ale tych Zachodnich bym o to nie posądzała. Tam pies czy kot jest poddawany zabiegowi z myślą, że to go przygotowuje na adopcję, że ma być dzięki temu zdrowy i szczęśliwy, a nie tylko nie mnożyć problemu bezdomności.
Myślę, że akurat nasze organizacje promują kastrację patrząc przede wszystkim na problem ograniczenia bezdomności. I to nie jest kwestia wartościowania, bo w typie rasy i rasowe też bywają bezdomne i w tych przypadkach kastruje się zazwyczaj bez dyskusji, obawiając się właśnie o to, że ta "rasowość" przyczyni się do rozmnażania.
Nie idealizowałabym też zachodnich organizacji, które aż tak skupiają się na wpływie kastracji na zdrowie i szczęście psa. Tam po prostu obowiązuję pewne procedury i już. :)

I jeszcze raz powtórzę - ja uważam, że sterylizacja i kastracja są ważnymi zabiegami, mają dużo zalet ale miewają też wady. W przypadku zwierząt fundacyjnych wydajemy je sterylizowane/kastrowane jeżeli tylko pozwala na to ich wiek i stan zdrowia. W innych przypadkach podpisujemy deklarację o wykonaniu takiego zabiegu w przyszłości lub deklarację o nie rozmnażaniu. Zawsze też mówię dlaczego tak robimy, przedstawiam argumenty (także zdrowotne), ale też mówię, że w pewnym procencie może to mieć skutki uboczne.
Mam w domu wykastrowanego kota i innego bym nie chciała ;) Jednak mój kot ma okresowe problemy z drogami moczowymi i "zatyka" się. Mało komfortowe dla mnie, bo wtedy zdarza mu się posikiwać na różnych nie dostosowanych do tego powierzchniach, w tym na kanapach. Na szczęście dla mnie to ilości śladowe. Oczywiście dla niego to też przykre bo bardzo bolesne. Badania zachodnie wskazują, że to skutek uboczny kastracji...ale jeden ze znajomych wetów "kociozakręconych" stwierdził, że owszem, na zachodzie wykonuje się tego typu badania, ale na kotach domowych, nikt nie jest w stanie przebadać tych dzikożyjących pod tym kątem. Jak więc porównać procentowo zwierzęta cierpiące na tę przypadłość kastrowane i nie ?
hania pisze: Ciągle czekam na argumenty "za". Zakładając, że właściciel ogarnia popęd seksualny psa (i zupełnie abstrahując od tego, że niektórym samcom kastracja zupełnie nie przeszkadza w próbach krycia - mam nawet taki egzemplarz w domu), jest odpowiedzialny i radzi sobie w czasie cieczki suki, i nie ma wskazań zdrowotnych do przeprowadzenia zabiegu.
Jeżeli chodzi o te wskazania zdrowotne to myślę, że mamy dwie grupy:
- tu i teraz - czyli np. zaburzenia hormonalne już widoczne, ropomacicze, nowotwory już występujące...Tylko wtedy kastracja (zwłaszcza w przypadku nowotworów) ma raczej znaczenie w terapii, a nie w profilaktyce.
- to co w przyszłości - czyli traktowanie tego zabiegu jako profilaktycznego w przypadku pewnych chorób, w tym poważnych, skutkujących śmiercią zwierzęcia.
Awatar użytkownika
hania
Posty: 6979
Rejestracja: czwartek 06 lis 2008, 07:23
Gadu-Gadu: 4788548

Re: Zdrowie i hodowla naszych piesków

Post autor: hania »

Ania W pisze: Jeżeli chodzi o te wskazania zdrowotne to myślę, że mamy dwie grupy:
- tu i teraz - czyli np. zaburzenia hormonalne już widoczne, ropomacicze, nowotwory już występujące...Tylko wtedy kastracja (zwłaszcza w przypadku nowotworów) ma raczej znaczenie w terapii, a nie w profilaktyce.
W sytuacji kiedy jest wskazanie zdrowotne "na tu i teraz" raczej nie ma miejsca na wątpliwości bo często zabieg jest leczeniem z wyboru.
- to co w przyszłości - czyli traktowanie tego zabiegu jako profilaktycznego w przypadku pewnych chorób, w tym poważnych, skutkujących śmiercią zwierzęcia.
I rozpatrując profilaktykę powinno się to zrobić świadomie (bo jesteśmy odpowiedzialnymi opiekunami czterołapa a zabieg jest nieodwracalny) znając wady i zalety zabiegu. I świadomie podjąć z jednej strony albo ryzyko zostawienia "pełnego zwierzaka" z szansą na nowotwory czy ropomacicze. Albo z drugiej strony ryzyko narkozy, powikłań czy występujących później chorób będących następstwem zabiegu.
Awatar użytkownika
Eni
Posty: 776
Rejestracja: środa 07 maja 2014, 21:30
Gadu-Gadu: 0
Lokalizacja: Głogów/Bardo

Re: Zdrowie i hodowla naszych piesków

Post autor: Eni »

U nas w niektórych schroniskach poza tym, ze się nie kastruje, to potrafi się psy trzymać z suką albo pozwalać do zagryzania się psów w walce o sukę. Realia ekonomiczne w dłuższej perspektywie wychodzą jednak na plus zabiegów, bo jedna suka z cieczką doprowadzi do szału setki psów na terenie. Tylko u nas pieniądze na schroniska znikają jak niektóre psy w nich.

Nie idealizuję zachodnich organizacji, ale też nie widzę problemu w ich postępowaniu - w sensie usypiania części psów. Nasze przechowalnie i warunki życia odławianych psów pozostawiają wiele do życzenia i wg mnie są dalekie od humanitaryzmu, a równie niehumanitarnym jest dla mnie łożenie na schronisko kosztem szpitala czy szkoły.


Z tego, co czytałam, to zabieg przyczynia się do zmniejszenia także ryzyka wystąpienia nowotworów skórnych, które szybciej się rozrastają przy wahaniach hormonalnych u psa, z tego powodu chemiczna sterylizacja nie jest długotrwale wskazana.

Ale geneza nowotworu u psów jest pewnie równie niewyjaśniona, co u ludzi - więc tylko można sprawdzać częstotliwość i korelacje występowania. Gdyby lekarze wiedzieli, co konkretnie powoduje nowotwór, to by podawali leki. Np. o nowotworach narządów rodnych można powiedzieć, że znaleźli sposób - usunąć i pies nie zachoruje (u ludzi każą się badać regularnie), bo macica mu do szczęścia potrzebna nie jest. Nowotworów kości na tyle nie znają.

A co do tego chodzenia do weta. Nie tylko sterylizowane zwierzęta do niego chodzą, ale tylko zwierzęta odpowiedzialnych i zatroskanych właścicieli - więc wiele zwierząt nieobjętych opieką medyczną, bez zabiegu nie znajdzie się w grupie badawczej i nie da się stwierdzić, czy pies cierpiał na nowotwory czy też nietrzymanie moczu. Dobry hodowca zna swoje zwierzę, od razu zauważy problem zdrowotny, ktoś kto wydał za zabieg więcej niż za psa też raczej zwraca uwagę, ale ilu ludzi potrafi chodzić z psami, co im guzy wielkości piłki rosną na listwie mlecznej i nie dostrzegać problemu, ile psów nie odchodzi od budy i nikt nie patrzy, czy się wypróżnia i czy go nic nie boli. etc? Tak jak z tymi badaniami na kotach - kto ogarnie całą populację?

Zachowania wyuczone nie znikną po zabiegu, tak jak nie zniknie wrodzona agresja - czasem hormony wpływają tylko na jej określone okazywanie. Poza tym są zachowania społeczne związane z zachowaniami seksualnymi, psim behawiorystą nie jestem, u królików np. próby kopulacji są formą walki o przywództwo w stadzie i nawet samice po sterylce dosiadają.
Z ciekawostek mogę powiedzieć, że pies za młodu wykastrowany potrafi wyjść na spacer i się wysiusiać na raz - a nie kropić każde napotkane drzewko. A kotka która jest u mnie na tymczasie dostawała rujki - przechodzącej w stan permanentny- w związku z obecnością innych zwierząt i znaczyła teren jak samiec.
Awatar użytkownika
hania
Posty: 6979
Rejestracja: czwartek 06 lis 2008, 07:23
Gadu-Gadu: 4788548

Re: Zdrowie i hodowla naszych piesków

Post autor: hania »

Eni pisze: Zachowania wyuczone nie znikną po zabiegu
Jeżeli to miało dotyczyć tego co napisałam o Merlinie to został on wykastrowany w wieku poniżej roku, w czasie kiedy jeszcze w ogóle nie interesował się sukami, a zachowania seksalne pojawiły się 3 lata po kastracji jak miał 4 lata. To był taki przykład pokazujący, że wykastrowany samiec może interesować się sukami.
ODPOWIEDZ