Moim zdaniem inbredowanie ma najczęściej na celu uzyskanie osobników możliwie w najwyższym stopniu homozygotycznych, ale chodzi o homozygoty dominujące! To walka hodowców z naturą, która bezwzględnie preferuje osobniki heterozygotyczne dające największe możliwości przetrwania gatunku. Ale kijek ma dwa końce, dlatego szukanie homozygotów dominujących skutkuje również znalezieniem homozygotów recesywnych - patrz entropium.qzia pisze:Ja dopiero zaczynam przygode z hodowla psow, wiec nie mam zamiaru brac sie za inbred. Wiem tylko, ze gdyby nie krzyzowanie osobnikow spokrewnionych nie byloby takich kocich ras jak np. Cornish Rexy. Patrzac zreszta na teorie ewolucji Darwina, wiele nowych gatunkow powstalo z kilku osobnikow, ktore przezyly jakis kataklizm lub epidemie. Chow wsobny daje szanse na ujawnienie sie cech recesywnych, ktore w naturze nie ujawniaja sie. Patrzac chociazby na ulubione swinki morskie gen na dlugie lub krecone wlosy jest recesywny. Byc moze bez przypadkowego inbredu nigdy by sie nie ujawnil. Podobnie z brakiem owlosienia u chinskich grzywaczy. Krzyzujac osobniki spokrewnione mamy o wiele wieksza szanse na uzyskanie cechy, ktora jako recesywna jest ukryta. Pamietajmy tylko o tym, ze inbred musi byc przemyslany i zastosowany w konkretnym celu, a nie od tak, bo sie przytrafilo.
Pozdrawiam Kasia
Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że inbred jest jedną z podstawowych metod używanych w hodowli. Natomiast stanowczo nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jest to metoda zarezerwowana dla gigantów i doświadczonych geniuszy. Zawsze jest to loteria. Jeśli wiemy czego szukamy - myślę, że trzeba to robić, no może warto. Postawiłbym tylko jeden warunek : tylko wtedy, kiedy sam hodowca ma pewność, ze jest w stanie dokonać SELEKCJI. Jak to można zrobić? Można np. zostawić sobie na dożywocie wszystkie szczeniaki które nie spełniają naszych oczekiwań /czyli większość/, można uśpić wszystkie, oprócz TEGO JEDNEGO szczeniaka, można sprzedać wszystkie zawierając w umowie klauzulę, że decyzję o możliwości wprowadzenia /lub nie!/ danej sztuki do hodowli podejmie hodowca np po roku nie oglądając się na sędziów i klub, przeglądy itp. fikcje... I tu znowu wkraczamy w inny wątek, bo do tego potrzebna jest popularność rasy, bo nikt nie wytrzyma zostawiania w hodowli osobników słabych lub przeciętnych, no i mało kto uśpi większość miotu.
Czyli moim zdaniem popularność rasy i zaangażowani, odpowiedzialni hodowcy to zestaw, który ułatwia hodowlę /również w kontekscie inbredu/. Tylko cel musu być na horyzoncie i cel inny niż inbred dla inbredu, czy też krycie własnej suki psem z własnej hodowli "na chwałę" hodowli bez późniejszej możliwości powstrzymania właścicieli od wystawiania i rozmnażania niektórych osobników.