Re: Stop odstrzałom
: sobota 10 sty 2015, 17:22
Monigry, ale cała Polska jest podzielona na obwody łowieckie, poza zwartą zabudową, popatrz np. na mapę woj. dolnośląskiego. http://www.wroclaw.pzlow.pl/obwody" onclick="window.open(this.href);return false;. Nie ma miejsca bez obwodu łowieckiego mimo, że chodzą tam ludzie z kijkami, z psami, dziećmi w wózkach lub na rowerach, są autostrady i inne drogi publiczne itp.
Mam takie samo odczucie jak Ania N. - nigdzie nie mogę bezpiecznie spuścić mojego psa, bo łamię prawo i narażam psa i się na niebezpieczeństwo np. postrzelenia. Albo jest to obwód łowiecki, albo rezerwat (gdzie nie mogę wprowadzać psa w ogóle), albo park narodowy (tylko nieliczne dopuszczają wprowadzanie psa na smyczy), albo park miejski, albo na plaże nad morzem, bo tam ptaki, albo ....... No wyjątkiem jest jakieś zaprzyjaźnione gospodarstwo rolne, które ma swoje grunta ogrodzone.
Najbardziej mnie frustruje poczucie, że to ja jestem winowajca, bo naruszam czyjeś prawa (tutaj do polowania). Generalnie jestem legalistą, ale tutaj nie wiem jak pogodzić moje prawo do wypoczywania z psem (oczywiście, który nie goni zwierzyny, nie napada na ludzi itp. i jest pod kontrolą), a prawem ludzi polujących.
W praktyce to ja chciałabym wiedzieć, czy tam gdzie się wybieram z psem na "nieinwazyjny" spacer, nie bedę w tej chwili zakłócić komuś polowanie (nie tylko zbiorowe, bo o tym teoretycznie koło powinno powiadać gminę i dalsza ścieżka przekazywania info jest znana, przynajmniej w teorii, znacznie mniej w praktyce), ale i indywidualne. Z reguły nie wiem, gdzie jest książka polowania i chyba nawet nie bardzo mogę do niej zaglądać, jako nie polująca.
I znam wielu polujących - odpowiedzialnych ludzi - którzy mają podobne dylematy.
Mam takie samo odczucie jak Ania N. - nigdzie nie mogę bezpiecznie spuścić mojego psa, bo łamię prawo i narażam psa i się na niebezpieczeństwo np. postrzelenia. Albo jest to obwód łowiecki, albo rezerwat (gdzie nie mogę wprowadzać psa w ogóle), albo park narodowy (tylko nieliczne dopuszczają wprowadzanie psa na smyczy), albo park miejski, albo na plaże nad morzem, bo tam ptaki, albo ....... No wyjątkiem jest jakieś zaprzyjaźnione gospodarstwo rolne, które ma swoje grunta ogrodzone.
Najbardziej mnie frustruje poczucie, że to ja jestem winowajca, bo naruszam czyjeś prawa (tutaj do polowania). Generalnie jestem legalistą, ale tutaj nie wiem jak pogodzić moje prawo do wypoczywania z psem (oczywiście, który nie goni zwierzyny, nie napada na ludzi itp. i jest pod kontrolą), a prawem ludzi polujących.
W praktyce to ja chciałabym wiedzieć, czy tam gdzie się wybieram z psem na "nieinwazyjny" spacer, nie bedę w tej chwili zakłócić komuś polowanie (nie tylko zbiorowe, bo o tym teoretycznie koło powinno powiadać gminę i dalsza ścieżka przekazywania info jest znana, przynajmniej w teorii, znacznie mniej w praktyce), ale i indywidualne. Z reguły nie wiem, gdzie jest książka polowania i chyba nawet nie bardzo mogę do niej zaglądać, jako nie polująca.
I znam wielu polujących - odpowiedzialnych ludzi - którzy mają podobne dylematy.